Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 205.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęściu urodzonej, nie zawahałabym się poświęcić siebie dla jego szczęścia. Tak, ustąpiłabym z pomiędzy was i pierwsza powiedziałabym z głębi skrwawionego serca: — Bądźcie szczęśliwi! — ale odbierać ojca dziecięciu, to okropnie, pani, nie prawdaż? A dwa rozwody, dwa rozwody, to zupełnie niepodobne, to byłoby nawet śmieszne, boleśnie śmieszne, nie prawdaż?...
I kończąc te słowa, zaśmiała się rzeczywiście bolesnym śmiechem, który łączył się z tłumionemi całą siłą łkaniami.
Kamila słuchała ją nieporuszona, tylko w oczach jej zamiast uprzedniego politowania, malowała się boleść.
— Kiedy mówiłam, że jesteś pani biednem dzieckiem, nie myliłam się, — ozwała się po chwili, — jak dziecię nie znasz pani ludzi, ani umiesz rozpoznać się we własnem życiu. W istocie grozi pani wielkie niebezpieczeństwo, jesteś otoczona ciemną intrygą, ale jak człowiek z zawiązanemi oczami czuje gorąco płomieni, nie widząc w której one płoną stronie, tak ty czujesz boleść, co ci serce kąsa, a nie widzisz zkąd ci ona przychodzi.
— Więc wytłumacz mi pani to, czego wedle ciebie nie rozumiem, daj mi jakikolwiek dowód tego, że jestem w błędzie! — zawołała Celina. — To prawda, że jestem niedoświadczoną młodą kobietą, nie mniej jednak czuję moje nieszczęście i zdawało mi się, że odgadłam jego źródło. Dla czegoż utraciłam przywiązanie mojego męża i wszelki wpływ nad nim? dla czego on panią uwielbia gorącemi słowy? dla czego nakoniec przychodziłaś pani sama, gdy był chory, lubo wedle praw światowych, nie powinnaś była tego czynić, bo mnie nie znałaś?
— A pani dzisiejsze odwiedziny u mnie, czyliż ściśle zgadzają się z prawami światowej etykiety? nie mniej jednak mają one cel szlachetny, — odparła Kamila z godnością. —