Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 221.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

myślając sie cierpień córki, niedowierzając własnym przeczuciom, badając, a nie mogąc nic odkryć i z przerażeniem czekając chwili, w której z piersi jej najdroższego dziecięcia wydrze się jęk nad śmierć dla niej straszniejszy:
— Matko! jam nieszczęśliwa!...
Matek, któreby dobrowolnie wtrącały dzieci swoje w przepaść zguby, nie ma na świecie, a jeżeli znajdują się takie, są to potwory nie istoty ludzkie, o których wspominać nie warto. Ale jak każde uczucie, tak i macierzyńska miłość różne ma stopnie i odcienie. Nie jedna zapewne znalazłaby się matka, któraby w położeniu pani G. westchnęła pobożnie i rzekła do córki: — „Chciałam uczynić jak najlepiej, a jeśli zbłądziłam, stało się! masz dziś własny rozum i doświadczenie, radź więc sobie jak możesz!“ — Poczem ze spokojnem sumieniem wiodłaby żywot swój do końca, ograniczając się na odmawianiu od pory do pory godzinek do Przemienienia Pańskiego na intencję dziecka swego ze złamanem życiem. Ale pani G. nie do rzędu takich matek należała. Dla niej miłość macierzyńska była najgorętszem uczuciem serca i najjaśniejszą ideą myśli. Miłość ta była dla niej gwiazdą oświecającą lata niedoli, zamieniającą ubogi zakąt w miejsce pełne uciech rajskich, zapełniającą jej życie całe troską, nadzieją, radością i trwogą. Kamila przypominała jej człowieka ukochanego nad życie w pięknych młodości latach, przywodziła jej na myśl Boga nieskończenie dobrego, który odbierając jej małżonka, zostawił na pociechę i zapełnienie żywota, jedyne, a piękne ciałem i duszą dziecię.
Pani G. oprócz miłości dla męża, z którym żyła zaledwie lat kilka, nie zaznała nigdy innego przywiązania. To też wszystkie żywotne siły jej serca przelały się w miłość dla córki, kochała ona Kamilę namiętnie, bez granic, z ubóstwieniem, przywiązanie to wypełniało jej dni do lat późnych,