Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 223.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani G. zerwała się na równe nogi i przyłożyła ucho do drzwi, ale usłyszała już tylko westchnienie Kazi i wraz po niem rozpoczętą rozmowę:
— Budzę pannę Kazimirę!
— W jakim kolorze?
— W zielonym, naszywanym złotem i t. d.
Długo stała jak wryta nie myśląc o tem, że popełnia postępek niezgodny z jej dumą i prawością, że pierwszy raz w życiu podsłuchiwała pod drzwiami. W myślach jej błąkało się wciąż pytanie: — Czy służący mówił o jej córce, nie życząc ukochanej swojej podobnego jej szczęścia? — Całą godzinę przesiedziała nad papierem i nic nie napisawszy, ustnie rozkazała Michałkowi, aby powiedział swej pani, żeby nie przyjeżdżała do niej ani dziś, ani jutro. Nie chciała widzieć córki, bo czuła się słabą, do głowy jej biła fala krwi, a w piersi grzmiał głos piorunujący: — Matko, coś uczyniła z dzieckiem twojem?
Innym razem idąc ulicą, spotkała dwóch nieznajomych jej młodych ludzi. Mijali się zbliska na wąskim chodniku i dosłyszała, jak jeden z nich mówił do drugiego:
— Póki życia nie pójdę do tego niegodziwca! Człowiek wchodzi do niego z pełną kieszenią, a wychodzi goły, jak święty turecki!
Drugi młodzieniec zaśmiał się i odpowiedział:
— Ale żoneczka cud piękności...
Mówił coś dalej, ale pani G. już nie słyszała, bo i przechodnie zbyt się oddalili i w jej uszach zaszumiało. Nazwisk nie było wymienionych żadnych, a jednak nieokreślone przeczucie szepnęło jej, że była mowa o jej zięciu i córce. Poczuła w sercu tonące ostrze sztyletu i nie mogąc iść dalej, weszła do jakiegoś znajomego sklepu i usiadła aby spocząć, pomyśleć i nowych sił nabrać.