Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 229.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Brawo! brawo! brawissimo! O moja ty Ristori! moje ty dziecię zachwycającej naiwności! za kogoż mnie znasz jeśli sądzisz, że pogróżek twych mogę się lękać i paraliżować sobie dla nich moje interesa!
Mówił to ze śmiechem i szyderstwem, ale nie mógł pokryć niepokoju, który co chwila nerwowo wstrząsał jego ustami i okiem.
— Pogróżek moich lękasz się, — rzekła ze stanowczym spokojem Kamila, — a bojaźni tej nie ukryjesz przedemną, bo nauczyłam się już niestety, patrzeć w czarną głębię twoich myśli. Wiesz czego się masz spodziewać odemnie... Strzeż się! bo gdy idzie o matkę moją, jestem nie kobietą, ale drapieżną lwicą.
— Ha, tego już nadto! — zawołał Graba, któremu oczy zapałały złością. — Nie dość, że ci przyjmuję matkę twoją do mego domu, że dotąd przez miłość dla twych pięknych oczu grałem przed nią rolę cnotliwego Katona i czułego Petrarki? Mamże jeszcze przez wzgląd na jakąś starą i obcą kobietę uczynić z domu mego siedlisko Anachorety i odstręczać od siebie ludzi, którzy mi są potrzebni? Tego nie spodziewaj się bynajmniej odemnie, moja ty piękna królowo, którą uszczęśliwiłem moją ręką! Rób tam ze swoją matką co ci się będzie podobało, sprowadzaj ją tu, czy nie sprowadzaj, kłam przed nią, czy mów prawdę, to mi wszystko jedno! ale mnie nie zaczepiaj, bo na różne choroby są różne sposoby, mówi przysłowie, a ja nie wszystko ci jeszcze pokazałem co umiem...
Rzekłszy to wyszedł pogwizdując z buduaru, i zaczął wołać na służbę, aby objad podawała.
Kamila zostawszy sama, stała jak przykuta do miejsca, oczy jej paliły się gniewem, nienawiścią. Zakryła twarz rękami i szepnęła z najwyższą trwogą: