Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a niosąc ją do ust, odrzekła dziwnie spokojnie:
— Zkąd ci tak złe myśli o mnie, mateńko?
— Ja mam przeczucia, smutne jakieś mam przeczucia!
— O, więc mylą cię one matko.
— I nic nie masz mi do powiedzenia innego, jak to co mi mówisz zawsze, to jest, żeś szczęśliwa? — pytała z naleganiem pani G.
Kamila spuściła głowę i błyskawicznie szybki rumieniec twarz jej oblał, ale podniosła prędko twarz znowu spokojną i rzekła żywo i z wysileniem:
— Nic, o nic, moja matko, zupełnie nic, oprócz tego żem... szczęśliwa!...
W tej chwili do salonu, w którym rozmawiały dwie kobiety, wszedł pan Graba.
— Nic nie ma piękniejszego na świecie! — zawołał od progu, — jak widok was obu moje miłe panie, gdy jesteście razem. Gdybym był Rafaelem lub Michałem Aniołem, malowałbym z was grupę, ale ponieważ jestem niestety prostym śmiertelnikiem, mogę tylko was kochać, jeśli na to pozwalacie!
Mówiąc to, zbliżył się ze swobodą i powitał obie kobiety pocałowaniem w rękę. Kamila położyła dłoń na jego ramieniu i podała mu czoło do pocałowania. Zdziwienie odmalowało się na twarzy Kaliksta, ale spojrzawszy na panią G. uczynił głową taki znak, jakby się domyślił wszystkiego i długim pocałunkiem okrył czoło i usta żony. W czasie tej krótkiej, tak czułej na pozór sceny, obie ich twarze zbladły strasznie: oczy Kaliksta zapałały i wargi jego zadrżały namiętnością — usta Kamili zsiniały i zacisnęły się, jak pod poczuciem śmiertelnego bolu i wstrętu. Ale ta gra dwóch twarzy szybko minęła i nie spostrzegła jej pani G., bo poprawiła swoje błękitne okulary, co było u niej zawsze oznaką