Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 235.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kamila żywo ją usunęła, dziwny uśmiech przebiegł po jej ustach.
— Ja nie mam prawa być niczyją przyjaciółką, — odrzekła zwolna.
— Przez całą zimę spotykając cię, często widziałam, że nie chcesz być moją, a źle czyniłaś, bo nieszczęśliwi powinni sobie ręce podawać.
— Tyś nieszczęśliwa? — zapytała Kamila ze zdziwieniem.
Tak, — odparła Ryta spokojnie, — i tobie pierwszej to mówię, bo wiem, żeś jeszcze nieszczęśliwsza odemnie. A jednak może byśmy mogły dopomódz sobie wzajemnie.
— Ani mnie nikt, ani ja nikomu dopomódz nie mogę... — zwolna wyrzekła Kamila.
I po raz pierwszy od lat dziecięcych ujęła obie ręce Ryty.
— Posłuchaj Ryto, — mówiła dalej, — moje nieszczęście jest tak głębokie, jak otchłań, a tak milczące być powinno jak grób. Biada tym, którzy przestępują próg domu, w którym mieszkam, a więc i tym, którzy zbliżają się do mnie. Rozkazałam milczeć sercu memu i twarzy mej być zimną jak marmur, aby nic we mnie nie pociągało nikogo. Przyjaźni wzbroniłam sobie jak grzechu, bo chciałam być dobrowolnie posługującem narzędziem w ręku tego, który przyjął na siebie rolę szatana kusiciela na ziemi. Więc nie szukaj we mnie serca i nie proś o związek serdeczny, a jeśli mogę w czemkolwiek uczynić co dobrze, mów, ale wiedz z góry, że prosisz o pomoc nie już tej, która tonie, ale tej, która... utonęła.
— Kamilo! Kamilo! — rzekła Ryta, tuląc jej ręce w swoich, — o jak niezbadane są losu wyroki! Któżby przepowiedział nam wtedy, gdy dziećmi igrałyśmy razem w swo-