Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.2 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do gry namiętność, ścigał rękę bankiera z niesłychaną szybkością przerzucającego karty na prawo i lewo.
— Wygrałeś szczęśliwcze! — zawołał Graba, który bank ciągnął i kupę asygnat posunął do młodzieńca o czarnych oczach.
— Świetny początek! — ozwało się parę głosów.
Ale młody marszałkiewicz X. nie wyciągnął ręki po wygrane pieniądze. Na twarzy jego ukazał się wyraz wahania. Odstąpił parę kroków i był bardzo blady.
— Nowicjuszu! — zawołał ze śmiechem głos jakiś, — weźże swoją wygranę! Możesz z niej zrobić jaki dobry i chrześcijański użytek! Oddaj te pieniądze ubogim, na dom sierót naprzykład!
— Albo podrzutków! — dorzucił ktoś dowcipny, a tym dowcipnym był podobno pan Jodek.
Kilkanaście głosów zaśmiało się, ale wybuch ten wesołości umilkł nagle, jakby go jakaś czarodziejska moc przerwała.
Drzwi buduaru otworzyły się i do salonu weszła Kamila. Ręce jej bezsilnie zwiesiły się między fałdy czarnej sukni, warkocze w nieładzie opuszczone były na ramiona i czoło, dodając tem posępności twarzy śmiertelnie bladej.
Młodzież powstała z miejsc z wyrazem uszanowania i zdziwienia na twarzach.
Graba porwał się z miejsca i chciał postąpić ku żonie, ale zatrzymała go gestem i ozwała się cichym przerywanym płaczem:
— Przebaczcie panowie, że wam mięszam zabawę... ale tam za ścianą jest śmierć... Matka moja przed godziną umarła... spodziewam się, że poszanujecie zmarłą i zechcecie się rozejść...
Umilkła, ale usta jej zostały półotwarte, zdawało się,