Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 011.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się i przypomnij sobie, że jestem człowiekiem ze znaną ci dobrze wolą, a przytem twoim mężem, który będzie mógł i zechce położyć nieprzełamane zapory ku spełnieniu twoich heroicznych zamiarów.
Kamila pochyliła głowę.
— Myślałam, — rzekła zcicha, — że jest w tobie choć odrobina sumienia, choć cień litości i do nich odwołać się chciałam.
— O, proszę cię! — zawołał Graba, — w rozmowach ze mną nie odwołuj się nigdy do tych wszystkich mrzonek!
Kilka minut milczeli oboje.
— Kalikście, — ozwała się znowu Kamila, — na cóż ja ci się przydam teraz? nie jestem już tą świeżą młodą kobietą, z którą stawałeś u ołtarza. Walka i boleść zużyły mnie, zdaje mi się, że mam sto lat... Domu twego już nie uświetnię, a kochać cię...
Wzdrygnęła się i mówiła dalej:
— Słuchaj! dopóki matka moja żyła, nienawidziłam cię, nienawidziłam za to, żeś zniweczył życie moje, żeś śmiał oszukać moje ufne serce, nienawidziłam cię za wiekuiste szyderstwo twoje, za twoją zgubną rolę na ziemi, za samą nawet miłość twą dla mnie... Śmierć mojej matki zabiła tę nienawiść we mnie, cios zadany mi przez nią tak mnie osłabił, że do żadnej miłości ani nienawiści w tej chwili nie czuję się zdolną... Chcę już tylko spokoju, ciszy, zapracowanego chleba, o którymbym wiedziała, że jest czysty od wszelkiej krzywdy ludzkiej i chcę nigdy ciebie nie widzieć... Chcę rozstać się z tobą nie dla szukania sobie szczęścia po drogach życia, bo czyliż ono jest możebnem dla istoty tak złamanej jak ja?... ale dla uspokojenia się wewnętrznego, dla możebności uczciwego pracowania, dla uniknienia tego zbytku, którym mnie otaczasz, a który z tak ohydnych źródeł płynie,