Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 014.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na wpół opuszczoną błękitno-szarą storą. Od opylonego sufitu aż do niepewnej czystości posadzki, ściany pokryte były półkami, na których systematycznie poukładane i wielkiemi cyframi poznaczone leżały ogromne stosy papierów różnej barwy i objętości; na niektórych kurz osiadł grubą warstwą, a w pośród niego od półki do półki pająki poprzeciągały nici pajęczyny. Poniżej półek stały gdzieniegdzie sprzęty stare, okurzone, pozarzucane wielkiemi tomami ksiąg i zwojami papierów. Pod oknem stało obszerne biuro zarzucone papierami, z pomiędzy których wydobywał się olbrzymi czarny kałamarz z siostrą swą piaseczniczką i sterczały na wsze strony pióra. Na posadzce w około biura leżało mnóstwo pomiętych papierów, rozdartych kopert i piór połamanych. Cała atmosfera pokoju ciężka była i duszna, czuć w niej było kurz połączony z ckliwą wonią atramentu i jakąś starą pleśń papierów i myśli.
Przy biurku w fotelu o wysokiej tylnej poręczy, siedział profilem zwrócony do drzwi mężczyzna i trzymał przed oczami arkusz zapisanego papieru. Na szelest kroków wchodzącej kobiety odwrócił głowę, spojrzał i powstał powoli, nie odstępując jednak ani na krok od swego fotelu. Był to człowiek wysokiego wzrostu, cały czarno ubrany, w długim surducie zapiętym pod samą szyję, z wysokim stojącym białym kołnierzem. Mógł mieć lat pięćdziesiąt, chudy, twarz miał żółtą i bez żadnego zarostu, policzki zapadłe z wystającemi kośćmi, usta wąskie i blade, oczy małe, szare i przenikliwie patrzące z zagłębień. Było to uosobienie suchej, twardej i surowej sztywności.
Kobieta w żałobie zbliżyła się powoli, oddała lekki ukłon i podniosła z twarzy zasłonę.
Prawnik sztywnie ukłonił się i przenikliwie w twarz jej spojrzał.