Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nagłej dla niej czułości, ale wnet powstrzymywał się, jakby rażony jakąś myślą odtrącającą go od kobiety, którą był na chwilę z miłością ujął w objęcia.
Zresztą był niezmiernie zatrudniony, w gabinecie jego pojawiały się wciąż szczególniejsze postacie, zamykał się z niemi po kilka godzin, a gdy się oddaliły, zostawał w swoim pokoju zatopiony w myślach, które nie zbyt miłemi być musiały, bo po nich ukazywał się z chmurą niepokoju i upokorzenia na czole.
Celina wpatrywała się wtedy w niego smutnem okiem i obejmując szyję jego śnieżnem ramieniem, pytała z cicha:
— Stasiu! czegoś ty smutny? bądź szczerym ze mną!
Stanisław po każdem takiem pytaniu nie podnosił oczu na żonę, zdawało się, że nieprzeparta jakaś siła chyliła wzrok jego ku ziemi. Najczęściej uwalniał się z objęć żony i mówił:
— Wydaje ci się Cesiu! jam nie smutny!
— Komorosiu! — mówiła Cesia do swej powiernicy, — on nie ma zaufania we mnie, on sądzi, że jestem jeszcze takiem dzieckiem, jakiem byłam przed rokiem...
Innym razem mówiła:
— Mój Boże! jak ja mu dowiodę, że go kocham nad życie? że nikogo na świecie nie kocham, tylko jego i nasze dziecko!
To dziecię było jej pociechą, uspokojeniem, główną treścią wszelkich jej dni. Lolo był wprawdzie zawsze w łaskach i poszanowaniu, ale nigdy już nie spoczywał na kolanach swej pani i nie był przedmiotem tak tkliwego jej jak wprzódy przywiązania. Młoda matka miała teraz całkiem co innego do czynienia, jak pieścić godzinami ulubionego pieska i tracić czas na zawiązywaniu mu u szyi jego kokard przeróżnych kształtów.