Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 029.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy Stanisław siedział zamknięty w swoim pokoju, co się najczęściej zdarzało, ona długie chwile siadywała nad kolebką dziecka, śpiewając mu do snu ciche piosenki, szyjąc dla niego przeróżne miluchne ubrania, albo po prostu siedząc bezczynnie z głową opartą o poręcz kolebki, z oczami utkwionemi w różową uśpioną twarzyczkę dziecięcia i myśląc — myśląc o czem? o tych pięknych pałacach przyszłości, które wszystkie matki budują nad kolebkami swych dzieci.
Resztę czasu przepędzała bardzo czynnie. Zdawało się, że postanowiła rozpocząć nowicjat pracy. Zajęła się gospodarstwem, a gdy Komorowska z uśmiechem patrzyła na drobne jej ręce dźwigające pęki kluczów, mówiła do starej sługi z poważną minką:
— Powinnam pracować Komorosiu, powinnam pracować, każdy człowiek powinien pracować czy bogaty, czy ubogi, a ze mnie dotąd był wielki próżniak, trzeba wynagrodzić czas stracony.
Czytała wiele, ale rzecz dziwna! nie romanse francuskie, które stanowiły wprzódy całą jej literaturę. Poszła raz do księgarni i rzekła księgarzowi:
— Daj mi pan jakie piękne dzieło o wychowaniu dzieci.
Księgarz dał jej żądaną książkę. Przyszła z nią do domu, wzięła się do czytania. Zrazu szło jej z widoczną trudnością. Cały kwadrans czytała jedną stronicę, zbierała myśli, różową dłonią przecierała śnieżne czoło. Potem zaczęła czytać coraz prędzej, a gdy po dwóch dniach zamykała nie wielki tomik, do ostatniej przeczytany stronicy, rzekła do siebie:
— To bardzo piękne! to piękniejsze niż le roman d’une jeune femme, albo les belles des nuits!
Tegoż jeszcze dnia przysłała księgarzowi list następującej treści: