Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Oboje milczeli przez chwilę.
— Powiedz mi, — ozwał się Stanisław stłumionym głosem, — powiedz mi Celino, o czem ty myślisz, grając z takiem natchnieniem?
— O tobie, — zcicha odparła kobieta i podniosła na niego smutne i przezroczyste oczy.
Stanisław patrzył na nią przenikliwie, uważnie.
— Celino, czy ty nic nie masz mi do powiedzenia? — zapytał.
Celina powstała i położyła dłoń na jego ręku.
— Owszem Stasiu, — odpowiedziała, — ale czekam, aż mnie się zapytasz.
Stanisław zsunęł brwi.
— Ja mam ciebie pytać? — wymówił z trudnością, — a jakież posiadam prawo żądać od ciebie rachunku z miłości, którą własną winą straciłem?
— Tyś stracił moją miłość! — zawołała Celina i drżąc, otoczyła go ramionami.
W tej samej chwili ozwał się po za nimi głos lokaja:
— Pan Ordynat Zrębski!
Na dźwięk tego imienia, imienia człowieka, który lekkomyślnie zamącił jej spokój domowy, nagły rumieniec oblał twarz Celiny.
Spostrzegłszy to Stanisław, oczy mu zapłonęły i rzekł porywczo:
— Prosić!
— Stasiu! ja nie chcę... — zawołała Celina, ale niedokończyła.
Stanisław był już w salonie.
Celina stała przy fortepianie drżąca, zarumieniona, z oczami łzą zaszłemi i tak ujrzał ją wchodzący Ordynat.
Wzruszenie bardzo widoczne młodej kobiety umiał on