Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 039.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A matka jeszcze śliczniejsza! — dorzucił jakiś towarzyszący jej mężczyzna.
— A kapelusz jej najśliczniejszy! — zaśmiała się wystrojona panienka.
W istocie, Celina miała na głowie prześliczny kapelusik i bardzo do twarzy jej w nim było.
Jodek szedł chodnikiem Złotej ulicy, gdy mijał go powóz pańswa Końskich. Spojrzał, przystanął i otworzył usta ze zdziwieniem.
Jechali razem i wyglądali na ludzi szczęśliwych i wzajem z siebie zadowolonych, a więc domysły jego poparte „słowem uczciwego człowieka,“ okazały się bezzasadnemi i ludzie będą mieli prawo powiedzieć, że kurjer codzienny miasta M. puścił w świat kaczkę dziennikarską.
Był to cios dla Jodka, ale pocieszała go myśl, że jutro pójdzie do Klońskich na śniadanie, a weseli i szczęśliwi ludzie miewają niekiedy ochotę pijać przy śniadaniu szampana...
Przez okno swego mieszkania ujrzał także pan Graba parę jadącą. Powóz toczył się zwolna, miał więc czas spojrzeć uważnie na twarze przejeżdżających. Spojrzał i zgrzytnął zębami, bo ze sposobu, w jaki w tej chwili Stanisław patrzył na swą śliczną żonę, poznał, że intryga jego wymierzona przeciw młodej kobiecie w celu zniszczenia wpływu jej na męża, spełzła na niczem, że jeden z jego przyjaciół z rąk mu się wyślizgnie, jeden uczeń ubędzie z jego szkoły...
Powóz Klońskich skręcił na Nadrzeczną ulicę i po spadzistości góry zwolna się spuszczał ku mostowi położonemu na rzece.
W bramie swego ogródka stał stary Wigder, gładził długą brodę i zdala już przypatrywał się powozowi. Gdy ten zbliżył się do zielonego domowstwa, ironiczny uśmiech osiadł na ustach żyda, orzucił wzrokiem kocz, piękne siwe konie,