Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 046.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z wdziękiem stąpających koniach. Zakonnik szybko orzucił okiem te wszystkie lśniące marności światowe i ozwał się miększym znacznie głosem:
— Ha! jeśli sprawa tak ważna, oznajmię Wielebnemu Ojcu. Jakież nazwisko mam mu powiedzieć?
— Kamila Grabina, — rzekła kobieta.
Zakonnik zniknął, w zamku znowu klucz zakręcił się kilka razy ze zgrzytem i brzękiem.
Kamila została przed furtą o mur wsparta, a do ucha jej dochodziły głuche echa śpiewów chóralnych. Śpiewy te wybuchały chwilami potężne i rozgłośne, niby namiętne westchnienia mnóstwa piersi pragnących rozeprzeć mury i dostać się do nieba lub na ziemię, potem cichły znowu zmieniając się w szmer oddalony, na którym kiedy niekiedy podnosił się jeden głos silniejszy niż inne, niby jęk, lub skarga przeciągła.
Była to Nona śpiewana przez braci zakonnych na kościelnym chórze.
Po długiem oczekiwaniu, Kamila usłyszała znowu otwierającą się furtę i głos furtjana wyrzekł:
— Wielebny Ojciec prosi.
Kamila przestąpiła próg klasztorny i znalazła się w wielkiej sieni, której sufit łączył się u góry w szpiczaste głębokie sklepienia.
Od zczerniałych murów wiała wilgoć, po ścianach wisiały wielkie stare obrazy o ciemnem tle i barwach przez czas pobladłych, przedstawiające w ohydnych postaciach szkielet śmierci, to porywający dziecię z rąk matki, to piszczelami rąk chwytający za gardło grzesznika, to z wyszczerzonemi zębami przelatujący w powietrzu nad jakiemś miastem czerwonym ogniem płonącem. Obrazów takich było kilkanaście, a ze wszystkich patrzyły kurczowo wykrzywione twarze,