Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 074.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, milordzie, — odpowiedział Anglik.
W tej samej chwili na dziedzińcu ozwały się dzwonki pocztowe.
— Żegnam pana, — rzekł Ordynat do Graby ze sztywnym ukłonem.
Graba blady i drżący od gniewu, wysilił się na lekceważący uśmiech, z którym wybiegł z mieszkania Ordynata.


∗             ∗

Tego samego dnia, Celina siedziała w swoim buduarze szyjąc sukienkę dla syna, gdy wszedł Stanisław. Powitał ją czule, ale młoda kobieta dojrzała na twarzy męża lekki odcień znudzenia tak wrogo pamiętny jej z minionych niedawno czasów, a który zawsze bywał zwiastunem jego wydalenia się z domu, i wszystkich wydalenia się tego następstw. Zadrżała w głębi, ale drżenie to pokryła wesołym uśmiechem i serdecznem spojrzeniem. Zarazem poczęła rozmawiać z ożywieniem. Wyglądała świeżo, prześlicznie. Była dowcipną i rozważną na przemian, śmiała się często, a zarazem szyła pilnie podnosząc niekiedy na męża wzrok to zamglony wzruszeniem, to poważny rozwagą, to rozjaśniony naiwną wesołością. Była w tej chwili zalotną, najwyższą zalotnością pełnej wdzięku i rozumu kobiety, która pragnie utrzymać obok siebie ukochanego mężczyznę.
Stanisław zrazu dość obojętny, coraz bardziej ożywiać się począł — zarażał się śmiechem Celiny, gdy śmiała się, jej powagą, gdy czyniła subtelne spostrzeżenia. Po chwili całą duszą zajął się rozmową z żoną, a rozmawiając, przerzucał książki na stole. Spojrzał na tytuł jednej z nich i zawołał: