Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 086.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiemy, — odrzekli obecni, — i cóż ztąd?
— Zdaje mi się, — dokończył nie młody człowiek, — że wyraz ten można zastosować do tego pana, o którym słyszę.
Wszyscy umilkli, nikt jeszcze nie ośmielił się stanowczo nazwać w ten sposób człowieka, który niedawno posiadał tak ogólną wziętość i sympatję.
Nie mniej jednak straszny ten wyraz, ten wyraz, który nawet nie istnieje w języku naszym, bo rzecz sama przez długi ciąg wieków obcą była obyczajom narodowym, ten wyraz równający się nazwom najszkaradniejszych zbrodni, wyciskający piętno hańby na czole odzianego nim człowieka, wyobrażający najbrudniejsze męty społeczeństwa, najostateczniejsze zepsucie ducha człowieczego, wyraz ten, którego przepolszczyć niepodobna, tak jest napływowy u nas i mało znany, wyrył ognistemi zgłoskami obok nazwiska pana Graby w myślach tych wszystkich, którzy go usłyszeli.
Chevalier d’industrie! — myślały kobiety, — a więc człowiek, który nie ma nigdzie stałego siedliska, który byt zdobywa niegodziwemi środkami i nie zdolny jest do żadnych szlachetnych uczuć! to okropne! a myśmy go tak lubiły!
Chevalier d’industrie! — myśleli mężczyźni, — a więc człowiek, który wyzuł się z najelementarniejszych pojęć o honorze, który jeździ po świecie, aby spekulować na cudze kieszenie i zaprasza nas na bale i objady wyprawiane za wyłowione od nas pieniądze! To okropne! a myśmy się z nim przyjaźnili tak ściśle!
Bądź co bądź, najciemniejsze strony tych przypuszczeń pozostawały jeszcze nierozjaśnionemi tylko przypuszczeniami, ale rzeczą niemal stanowczo stwierdzoną było to, że pan Graba nie był tak bogatym, jakim okazywać się pragnął. Przeświadczenie to o tyle mu zaszkodziło w umyśle ogółu,