Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tozio rzadziej niż wprzódy bywał u Graby i nie wiele grywał w karty.
Przesiadywał on najczęściej w domu osłabiony i znękany szybko rozwijającą się chorobą. Doktorowie znajdowali w nim zastraszające wycieńczenie sił, tem straszniejsze, że połączone z wielkiem rozdrażnieniem moralnem. Nie ukryło się przed oczami tych ludzi nauki, że nieszczęśliwy młody człowiek w całej rozciągłości pojmował swe nieszczęście, to jest: zmarnowaną młodość i tak wcześnie grożącą śmierć. Zapóźne żale, wyrzuty sobie samemu czynione, gorycz poczuwana dla tych, którzy błędnem skierowaniem jego młodości byli pierwotną przyczyną jego fizycznego i moralnego upadku, wszystkie te bezowocne targania się duchowe pogorszały chorobę i przyspieszały jej postępy. Zalecono mu wyjechać na zimę do Włoch, Ryta błagała go o to, ale on o tej podróży i słuchać nie chciał. Ogarnęła go bezsilność i apatja, nic go nie zajmowało, a zwiedzenie obcych krajów, potrzeba przenoszenia się z miejsca na miejsce, zastraszały go nieledwie.
Raz rzekł do Ryty:
— Zresztą, gdybym i chciał jechać do Włoch, zkąd wezmę potrzebne na podróż pieniądze? ty wiesz Ryto, że wszystko co można było wydobyć w tym roku z majątków, mama wzięła na swoje zimowe potrzeby.
— Zapominasz Toziu, — mówiła Ryta, — że ja mam własny fundusz, posag mój, który dotąd jest nietknięty. Powiedz tylko, że pojedziesz, a natychmiast wezmę od marszałka B. potrzebną sumę i pożyczę ci ją.
— Ryto, mówisz przez delikatność pożyczę, a myślisz daruję, bo wiesz przecie, że z mego osobistego funduszu nic nie pozostało prócz długów.
— A więc czyż nie jesteś moim bratem i bratem, którego kocham więcej jak wszystkich i wszystko na świecie?