Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rękę swoją z jej dłoni i wybiegł.
Wybiegł do przedpokoju, pochwycił pierwszy lepszy kapelusz i bez futra znalazł się na ulicy.
Tuż pod bramą stało kilka pustych dorożek, wskoczył do jednej z nich i wymienił dorożkarzowi ulicę i nazwisko domu, w którym mieszkały panny Jedlińskie.
Ryta stojąc na progu gabineciku, ścigała oczami brata aż do przedpokoju, potem wróciła zwolna i usiadła obok Kamili smutna, zamyślona.
Drzwi od pokojów Tozia szeroko otwarte przez niego przy wejściu do gabinetu, ukazywały oczom dwóch kobiet widok stolików kartowych otoczonych blademi lub rozgorączkowanemi twarzami graczy i pogrążonych w gęstych kłębach tytoniowego dymu.
Przy jednym z tych stolików, naprzeciw Kamili i Ryty, ujęty w oprawę dwojga otwartych drzwi, siedział pan Graba, a za krzesłem jego uwydatniała się wysoka i barczysta postać pana Wieńczyńskiego, który stał za nim z pół gniewną, pół szyderczą twarzą i nie spuszczał wzroku z rąk jego szybko przerzucających karty.
Ryta z Kamilą zamieniały z sobą ciche wyrazy, gdy nagle uwagę ich zwrócił donośny głos Graby; wstał on z krzesła, rzucił od niechcenia na stół trzymane w ręku karty i zawołał:
— Panowie! na honor, zbyt monotonnie się bawimy! Co do mnie, jestem zwolennikiem rozmaitości i najprzyjemniejsza zabawa znudzi mnie, gdy się za długo przeciąga. Sztos i sztos ciągle, to za wiele, proponuję zmianę gry!
— Cóż naprzykład? — zapytano.
— Choćby starożytnego faraona, — odpowiedział pan Graba, — staroświecka to gra, ale choćby dla rozmaitości warto ją spróbować.