Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech będzie i faraon! grajmy faraona! — zawołało kilka głosów.
Na twarzy stojącego za Grabą ojca Celiny wyraźniejsze jeszcze niż przed tem ukazało się szyderstwo. Uśmiechnął się i odezwał po raz pierwszy odkąd tam był, nie zmieniając jednak swej pozycji:
— I ja gram faraona.
— Hej! kart świeżych! — zawołano na lokaja roznoszącego przekąski.
W parę sekund Graba siedział znowu na swem miejscu i ciągnął faraona, szczęście sprzyjało mu niesłychanie, wielki zwój wygranych asygnat leżał już przed nim.
Pan Wieńczyński nie postawił jeszcze ani jednej karty, tylko patrzył wciąż na ręce Graby z tak wytężoną uwagą, że cały zdawał się istnieć we wzroku.
Nagle uśmiechnął się z nieopisaną ironją, z którą łączył się też pewien tryumf, wyciągnął rękę z królem pikowym i zawołał:
— Król! sto rubli!
Graba obejrzał się i wszyscy zwrócili oczy na nowego partnera.
— Śmiało pan stawiasz! — zawołało parę głosów.
— Jak na pierwszą stawkę, to kusz co się nazywa na honor, — rzekł Graba.
— Nic to, ciągnij pan, — odrzekł obywatel nie spuszczając oka z rąk trzymającego karty.
Graba odwrócił talję i na samym jej wierzchu ukazał się król.
— Wygrałem! — zawołał.
Ale zaledwie mógł skończyć wyraz, gdyż pań Wieńczyński pochwycił go za rękę i rzekł z pełnym szyderstwa uśmiechem: