Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ona, ona panna wysokiego rodu i położenia znaleźć mogła w tem pustem i nagiem miejscu, sama jedna, o świcie, przed zamkniętemi drzwiami lichwiarza? Zdawało się, że odejdzie, ale nie uczyniła tego, westchnęła tylko i wzrok jej przebiegł przestrzeń, minął gołe drzewa i obrudzony domek, a zatrzymał się może na łożu chorego brata, dla miłości którego tu przyszła. Złożyła obie dłonie i z całej mocy potrząsła niemi żelazną klamkę. Tym razem zdawało się jej, że usłyszała wewnątrz domu stąpanie. Nie omyliła się, bo wnet zaskrzypiały zasuwy, drzwi otworzyły się trochę i przez wąski otwór wychyliła się na zewnątrz brzydka głowa starej żydówki z pomarszczoną, żółtą twarzą i wysokim zawojem z brudnej chusty nad czołem.
— Ny! a kto tam? — wymówiła ochrypłym od snu głosem Chaita.
Ryta odrzuciła z twarzy zasłonę.
— Czy tu mieszka starozakonny Wigder? — zapytała.
— Tu, a czego tak rano?
— Powiedz mu pani, że mam do niego ważny interes i muszę widzieć go natychmiast, — odparła Ryta grzecznie, ale stanowczo.
Znać było, że wyniosła postać i biała, dumna choć łagodna twarz panny Słabeckiej czyniły na Chaicie wrażenie. Wpatrzyła się w nią swemi bezmyślnemi, wybladłemi oczami i powtórzyła parę razy zwykłe swoje gardłowo-nosowe: Hę? na które żadnej nie otrzymując odpowiedzi, otworzyła w końcu drzwi zupełnie i rzekła:
— Ny, proszę wejść. Obudzę Wigdera.
Ryta weszła do izby żyda mroźnej, zimnej, napełnionej niezdrową i niemiłą atmosferą wilgoci połączonej z kuchennemi wyziewami, nigdy znać ztamtąd nie wychodzącemi na zewnątrz. Tuż za nią wślizgnął się kot z ogrodu i natych-