Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w tem, że uniosłem się i nie postrzegłem, iż w tak licznem, a różnorodnem towarzystwie ktokolwiek mnie śledzić może, przytem byłem zgrany djabelnie i nie miałem grosza przy duszy, ze zbytniej więc chęci, aby się sztuka udała, musiałem ją niezgrabnie wykonać.
Kapitan otarł z wąsów czekoladę, buchnął dymem i odrzekł:
— A do tego o ile wiem, jesteś pan nowicjuszem w...
Zrobił rękami gest naśladujący jakąś sztuczkę kartową i zaśmiał się na całe gardło.
— Na honor, masz słuszność! — rzekł Graba przymuszając się do śmiechu, który mu tylko usta wykrzywił, — pierwszy tego rodzaju fakt dokonałem na pół roku przed mojem przybyciem do M. z Warszawy, wtedy gdy mi z ojczystego majątku ani szeląga nie pozostało. Tutaj zaś sam wiesz najlepiej, że osobiście mało się w to wdawałem, działając albo za twojem szanownem pośrednictwem, albo wcale nie potrzebując chwytać się tego bohaterskiego środka, bo mi bez tego szczęście szalenie przez jakiś czas służyło...
— To prawda, to prawda, — przerwał z tytanicznem westchnieniem kapitan, — przez jakiś czas miałeś pan szalone powodzenie...
Graba zmarszczył mocniej brwi i przeciął ostremi zębami cygaro trzymane w ustach.
— Głupcy! — wyrzekł z pogardą jakby do siebie, — garnęli się z razu do mnie, niby do jakiego mesjasza, leźli mi w ręce, zachwycali się mną, kochali, nazywali swym najdroższym przyjacielem, a onegdaj, kiedy nieszczęście mnie spotkało, odstąpili jak od trędowatego i opluli wzgardą...
Zaśmiał się gardłowo i wyrzucił z ust kawałek odgryzionego cygara.
— Tak, tak, — zawtórował kapitan zwieszając senty-