Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 158.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Straszny wyraz twarz jego powlekł. Była w nim boleść, złość, szyderstwo i pragnienie.
— Nie darmo powiadają, — mówił znowu do siebie uspokoiwszy się nieco, — że ostateczności schodzą się z sobą na drogach życia, jak dwa przeciwne sobie bieguny magnetyczną przyciągane siłą. Dla czego ta kobieta przykuwa mnie do siebie i budzi we mnie dziwne poczucia, o jakich byłem pewny, że ich nigdy nie zaznam? bo ona jest dniem, a ja nocą, ona cnotą, ja zbrodnią, ona dyamentem świeżo wydobytym z ziemi ręką górnika, ja żużlem przepalonym w brudnem ognisku węglarza. Dla czego cierpię myśląc o tem? dla czego w piersi czuję jakieś szpony, które mi tam wnętrze tak szarpią... szarpią? Byłażby to miłość dla tej kobiety? byłożby to, co ludzie zwą sumieniem? A może jedno i drugie zarazem?...
Porwał się z miejsca i z ręką przyciśniętą do piersi, jakby dla uśmierzenia poczuwanego bolu, szybko przechadzał się po salonie.
Nagle rozmyślania jego zostały przerwane wielkim gwarem i hałasem w przedpokoju. Drzwi od jadalnej sali rozwarły się z trzaskiem i pierwszy z gości wpadł przez nie kapitan.
— No, kochany Grabo! — zawołał stentorowym głosem, — niech mnie wszyscy djabli wezmą, jeśli nie gracko się sprawiłem! Oto rekomenduję ci moich przyjaciół! pospieszyli przybyć na twe miłe zaprosiny!
Graba witał przybyłych, ale zimno; widać było, że czynił wysilenie, aby pokazać się uprzejmym, ale brwi mu się zsuwały i wyraz niesmaku wykrzywił usta.
— Do kroćset tysięcy! — szepnął mu na ucho kapitan tak, że Graba aż drgnął nerwowo, — wyglądasz jak człowiek, który szyję wkłada do stryczka! Rozweselże się do