Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 159.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

licha! inaczej nic nie wskurasz! to nie gentlemeni!
— A któżby ich wziął za takich? — niecierpliwie odrzekł Graba, — jaka trywialna zgraja! — dodał do siebie rozglądając się po swych hucznie mówiących i rozpierających się na kanapach gościach.
Kapitan rozśmiał się na całe gardło.
— Ach arystokrato! — rzekł zcicha kładąc rękę na jego ramieniu, — wszak nie pierwszy z ludzi dostajesz się z deszczu pod rynnę, i z karety wsiadasz na wóz!... I Napoleon pod Waterloo...
Graba usunął się i niechętnie spojrzał na grubą rękę kapitana, która zsunęła się z jego ramienia.
— Kochany kapitanie! mniej poufałych gestów, jeśli łaska!...
Potem zbliżył się do drzwi sali jadalnej i zawołał na lokajów:
— Kart i szampana!
Kapitan, który go nie odstępował, szepnął do niego znowu swym potężnym głosem:
— Pierwsze dobre, ale drugie niepotrzebne! Szampan to rzecz kosztowna i mało między nimi ma amatorów. Każ roznieść przekąski i wódeczki, wódeczki, wódeczki, co najwięcej!
Graba skrzywił się jeszcze bardziej.
— Idź sam z tym rozkazem do służby, — rzekł, — bo na honor wstyd mi powiedzieć lokajom, aby o tej porze wnosili wódkę do salonów!
— Niepoprawny jesteś! — zaśmiał się kapitan i zniknął za drzwiami sali jadalnej.
Graba odszedł do swych gości, aby zabrać z nimi bliższą znajomość.
Kim byli goście ci wprowadzeni przez eks-kapitana do