Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W tej samej chwili z pokojów Tozia wyszła Ryta ze świecą zapaloną w ręku. Twarz jej była niezmiernie blada, oczy suchym blaskiem płonęły, grube z czerwonym połyskiem warkocze osunęły się z głowy i spływały na białe ubranie, powolnym krokiem weszła do sali, jakby automatycznie postawiła na stole świecę, którą niosła w ręku i zbliżyła się do matki.
Qu’as-tu, Ryta? — zapytała pani szambelanowa spojrzawszy na córkę.
Ryta otworzyła kilka razy usta, nie mogąc głosu z piersi wydobyć, odetchnęła ciężko i z wielkiem wysileniem wyrzekła:
— Mamo, brat mój nie żyje...
Szambelanowa wydała okrzyk bolesny, w którym ozwała się prawdziwa boleść matki i bez przytomności, w przystępie spazmatycznego śmiechu upadła na kanapę.
Ryta schyliła się nad matką, rozpięła jej suknię, zwilżyła skronie wodą i zdjęła z głowy koronkowy stroik ozdobiony amarantową różą.
Szambelanowa otworzyła oczy, a odzyskując przytomność, porwała się z kanapy, wyciągnęła ręce przed sobą i biegnąc ku pokojom syna, zawołała z rozpaczą:
Mon fils! mon fils! Ryta, ou est mon fils?
Vous l’avez perdu, maman, — wyrzekła Ryta stłumionym, głuchym głosem i po raz pierwszy ugięła się pod strasznym ciosem, który ją spotkał. Zemdlona upadła u stóp matki, a roztargane jej warkocze niby koroną cierni ognistych rozłożyły się w koło jej głowy.


∗             ∗