Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 179.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O, czyliż istnieje ono dla mnie! — westchnęła szambelanowa, — il y a des étres, qui ne sont crées que pour soufrir et... mourir.
Tym razem Jodek długo patrzył na ścianę, a potem wymówił:
— Czyliż najgorętsza miłość od dawna oddanego ci serca nie może w twojem sercu pani zbudzić radosnego odgłosu?...
— Ah! — po francusku westchnęła szambelanowa i spuściła oczy, nie mniej jednak z pod spuszczonych powiek widziała połę bonżurki Jodka, na której jasna jak słońce błyszczała cyfra 40.000.
I znowu powtórzyła uścisk ręki.
Ośmielony tem Jodek, ostatnie spojrzenie rzucił na ścianę i z fotelu, na którym siedział, usunął się delikatnie na kolana:
— Pani! — zawołał, — pozwól sobie ofiarować wszystkie drgnienia serca wiernego ci do grobowej deski!
Szambelanowa krzyknęła i pół omdlałą głowę pochyliła na poręcz fotelu.
Jodek klęczał przed nią i trzymał jej rękę w swojej dłoni.
— Pani! — powtórzył, — nie wstanę od stóp twoich póki nie powiesz mi, że mogę mieć nadzieję pozyskania serca twego i... ręki.
To mówiąc, obejrzał się, aby spojrzeć na ścianę, na której nazwiska świetnych koligacji błysnęły mu przed oczami złotem wypisane.
Pani szambelanowa z dziewiczą wstydliwością podniosła oczy na twarz pana Jodka, którą niby zasłona z pereł i brylantów utkana oblekała wielka, czarownie nakreślona cyfra 40.000.