Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

więcej było ironji, niż chęci zbliżenia się. Z takąż samą miną ironji i niejakiej dumy, kłaniali się z razu Grabie i inni jego znajomi. Jeśli jednak spotykali go na ulicy, zdaleka już schodzili na chodnik przeciwny temu, jakim on szedł, a jeśli spotkanie miało miejsce w cukierni, zatapiali się całkiem w czytanin gazet, albo porywali kapelusze i wynosili się, lekkim zaledwie ukłonem pozdrowiwszy niedawnego współtowarzysza zabaw. Powoli jednak i te ostatnie oznaki dawnych stosunków znikać poczęły i lekkie nawet ukłony ustały, a znajomi Graby mijali go tak, jakby go pierwszy raz w życiu widzieli, co najwięcej, jeśli z nich który spuścił oczy, albo odwrócił głowę, udając, że go nie postrzega. Co do kobiet, te mściły się za sympatję, jaką wprzódy obdarzały Grabę i jakby chcąc zatrzeć ostatnie szczątki wspomnienia o niej, przesadzały się względem niego w objawach niechęci. Jedna z nich mijała go z dumnie podniesioną głową i przymrużonemi pogardliwie oczami, inna na widok jego ozdabiała swe usta w sarkastyczny pełen kolców uśmieszek, inna jeszcze mijając go na chodniku, zbierała i podnosiła fałdy swej sukni z wyrazem przestrachu, aby nie dotknąć niemi jego ubrania.
Tylko natura prowincjonalnego miasta wytłumaczyć może taką nagłą zmianę opinji o człowieku, tak przychylnie widzianym wprzódy, takie szerokie wykluczenie go z pomiędzy ludzi, będących niedawno jego przyjaciołmi i zwolennikami. Porywczość ogólnych sądów jak szybko i niebacznie go wyniosła, tak szybko i absolutnie strąciła go z wyżyn; wyobraźnia ludzkości łaknącej wrażeń i nadzwyczajnych zjawisk wśród monotonnego tła miasteczkowego życia, jak łatwo wyśniła w nim człowieka niepospolitych zalet, rodzaj tajemniczego, a pełnego uroku bohatera, tak łatwo potem przyodziała go w najciemniejsze barwy, rzuciła nań ciężar win