Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy nadchodzi chwila, że i samych szatanów wyrzucić z siebie pragnie.
Czemuż tego nie uczyni?
Nie może.
Zrósł się już z szatanem w jedną całość, a zapomniał, jak trzeba wzywać anioła.
I tu jest kulminacyjny punkt dramatu, jaki wstrząsa upadłego człowieka. Poczucie upadku, wstręt do złych mocy, które go ogarnęły, a brak sił do rozerwania pęt, które mu wrosły w ducha i ciało, porównanie świetlanej przeszłości z przyszłością czarną jak wszystkie nędze i rozpacze; w obec porównania tego, gorzki śmiech ze wszystkiego co święte, a ze śmiechu tego tryskające pomimowolnie łzy krwawego żalu, wszystko to rozpoczyna w człowieku walkę dnia z nocą, w której noc zwycięża fatalnie. Wzywając dnia w noc zapada, a po dnie jednak tęsknić nie przestaje, tęsknotę tę kryjąc przed wszelkiem okiem ludzkiem, przed sobą samym nieledwie, na pozór chełpiąc się z cieniów, a w gruncie rozpaczając nad utratą światła.
Nie ma na świecie grzesznika, by największego zbrodniarza nawet, któryby prędzej czy później, dłużej czy króciej nie doświadczył tych tęsknot i targań się w pętach złej mocy, których już zerwać nie może. Chwile takie, walki takie nie przychodzą mu pewnie w dniach pomyślności i uciech, ale zjawiają się wtedy, kiedy ogarną go zewsząd widma choroby, biedy i hańby, wśród cierpień fizycznych, w upokorzeniu głękokiem, w obec zbliżającej się nędzy, spostrzega on, że stoi na dnie przepaści i przypomina sobie, że jednak kiedyś stał tam w górze, kędy słońce jasno świeci, kwiaty kwitną, albo dęby cień rozpościerają i choćby znowu dostać się na tę opuszczoną wysokość i w obliczu słońca silnie na wzór dęba stanąć nad światem, ale przed nim