Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 218.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rodzinnemi łanami, których bogate kłosy co lato kłoniłyby się u stóp twoich, pomiędzy ludźmi, którzyby także kłonili się do stóp twoich za dobrodziejstwa twe... Byłbyś światłem przyświecającem w ciemnościach... byłbyś mężem pomiędzy narodem twym...
— Och! — jęknął Graba, — kto ty jesteś, człowieku! co tak urągasz nędzy mojej? co tak wiernie naśladujesz mowę sumienia mego?
Wigder wyprostował się całą postacią, włosy siwe opadły i opłynęły mu ramiona, wyciągnął groźnie rękę i zawołał:
— Jestem lichwiarz podły, a gardzę tobą, panem urodzonym wśród własnych łanów; jestem syn szynkarza i wnuk gałganiarza, a stawię stopę mą na tobie potomku wielkich ludzi. Bo mnie, gdy umrę, lud mój z błogosławieństwem wspominać będzie, a ciebie i tobie podobnych naród wasz przeklnie w dziesiątem pokoleniu, albowiem zgubę w miejsce ratunku nieśliście mu. Nad śmiercią twoją, szlachetnie i bogato urodzony panie, nikt nie zapłacze, a przed mogiłą twą nikt się nie pokłoni z modlitwą... wyrzucą ją z ziemi święconej i oplują grób człowieka, który nie poznał drogi Pańskiej i ludowi swemu przyniósł ohydę w miejsce cześci...
Odetchnął głęboko, wzruszenia pełen i dalej chciał jeszcze mówić, ale Graba jęknął strasznie, tak jakby mu pierś pękała i z dłońmi przyciśniętemi do skroni, wybiegł z mieszkania żyda.
W kwadrans potem cicho i mroczno było w mieszkaniu starego Wigdera, w sypialni jego tylko płonęła w najgłębszym umieszczona kątku mała lampka.
Przy ścianach szafy ciężko zamknięte stały milczące i ciemne, kryjąc w swych głębiach niezmierne bogatwa, a posiadacz tych bogactw leżał przed tablicami świętych