Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.3 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Stanęłaś u portu, Kamilo. Wejdź tu ufna i z nadzieją. Tu serce twe długo kołatane burzami uspokoi się wśród pracy i przyjaźni naszej, rany twe zabliźnią się i zapomnisz o smutnej przeszłości...
To rzekłszy, ujęła rękę Kamili i zwolna powiodła ją przez dziedziniec, na który niby błogosławieństwo słane z nieba pracownicom, spływały z góry łagodne i spokojne słońca promienie.


∗             ∗

Zwłoki samobójcy wedle ustaw kościelnych nie przyjęto do poświęcanej ziemi.
Mogiła jego samotnie zieleni się pod niedalekim gajem, stare dęby co jesieni żółtemi ją osypują liśćmi, a w zimie strząsają na nią brylantowe cyple szronu.
W parę miesięcy po złożeniu w nią zwłok nieszczęśliwego, ktoś przechodzący drogą, ujrzał klęczącą nad samotnym grobem kobietę w czarnem ubraniu, o siwych całkiem włosach, z twarzą noszącą wyraz wielkiej boleści.
Ciekawy przechodzień zatrzymał się i po odejściu kobiety stanął nad ustronną mogiłą.
Zobaczył na niej świeżo położoną płytę grobową z wyrytemi wyrazami:
„Kto z was bez grzechu, niech tu rzuci kamień.“
Nic więcej na tym grobowcu nie było, ani imienia, ani daty żadnej, tylko pod napisem czerniło się kilka plam świeżej wilgoci. Deszcz nie padał i rosy nie było w tej porze, przechodzień domyślił się, że plamy wilgotne były to łzy starej kobiety, która kilka godzin modląc się i płacząc, nad grobowym kamieniem klęczała.