Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

dry ptak! jedyny ptak! rozmawia ze mną jak człowiek! chi, chi! chi!
— O! kochane, drogie stworzonko, skoro umilić umie chwile twe, najdroższa ciociu! Ale, jakżebym rada była usłyszeć imię tego którego..
— A jakie imię męzkie najlepiej lubisz Żulietto, zagadnęła znowu kotka bawiąca się z myszką.
Dreszcz, dość gwałtowny już tym razem poruszył jedwabiami pani Żulietty. W tym salonie, ciepłym jak niebo, atmosfera stawać się zaczęła dla niej straszliwie kolącą. Pohamowała się jednak i tym razem ta mężna niewiasta i leciuchno wiodąc znowu paluszkiem po różowej szramce, z westchnieniem odrzekła:
— Niegdyś uwielbiałam imię: Adam! Ale odkąd najukochańszy Adam mój uległ tej strasznej chorobie dźwięk imienia tego przejmuje mię smutkiem...
— Chi, chi, chi! niewiadomo dla czego, ale ostro i przeciągle zaśmiała się jenerałowa. Adam! Adam! powtarzała, Adam, mąż twój! uwielbiałaś go Żulietto! uwielbiałaś!
— Był on dla mnie wszystkiem, choć niestety! jak pokazało się potem jasno, jam dla niego niczem nie była!.. Ale... najdroższa ciociu, jakże-