Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/433

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie! nie! o tem zapomnieć nie można! chcąc nawet, nie można! Robak tam siedzi w mózgu i gryzie mózg... gryzie... ale pan młody jesteś...
Stał znowu chwilę nieruchomy z pochyloną głową, potem podnosząc oczy na Cezarego, rzekł jeszcze:
— Wie pan co? gdybym miał miliony jak pan i tego robaka w mózgu niemiał, możebym jeszcze żył... Z milionami można dużo, dużo zrobić, ale Pompalińscy nic nie zrobią, nic! wiem... pamiętam że nic...
— Zresztą, dodał po chwili czyniąc ręką gest głębokiego zniechęcenia, po co miliony! po co roboty! po co wszystko!..
Postąpił parę kroków ku stołowi, wziął jedną z leżących tam książek i rozpoczynając na nowo powolną przechadzkę swą do koła stołu, wydzierał z książki kartkę po kartce i cichym, przejmującym głosem, niby zwrotkę jakąś do myśli mu nieustannie wracającą powtarzał:
— Na cóż to potrzebne? na cóż się to zdało? smutno! smutno! smutno!...
Delicya zwróciła się ku Cezaremu.
— Teraz, szepnęła zcicha, możemy odejść. Biedny ojciec zmęczył się rozmową z nami...