Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 041.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ło się piérwszym fałszywym krokiem, jakiego pan Jan dokonał po zaszłych zmianach i wypadkach. Tam, gdzie wszystko do gruntu w innych już warunkach odbywać się musiało, gdzie na każdym kroku mnożyły się trudności, mogące być przezwyciężonemi niezmierną tylko rzutkością umysłu, energią charakteru i znajomością nowego rzeczy porządku, tam na gwałt potrzebnym był człowiek z dostatkiem nowych środków w głowie, z rękoma wolnemi od pęt rutyny, z siłami świeżemi, zniechęceniem i uprzedzeniem z góry powziętém nie nadwerężonemi. Sumski posiadał przymiot uczciwości w niepospolitym stopniu, ale — żadnych innych nie posiadał przymiotów; umiał sprężyście i wprawnie prowadzić gospodarstwo pańszczyźniane, ale o żadném inném wyobrażenia nie miał. Brochów, majętność duża, szachownicą splątana, wielką rozmaitość gruntów przedstawiająca i w mało zaludnionéj, a więc nieprzyjaznej dla nowego stanu rzeczy, okolicy położona, nie była już dla niego miejscem stosowném. Mylił-by się każdy, kto-by sądził, że Brochwicz nie wiedział tego wszystkiego, nie wątpił o nowatorskich zdolnościach starego swego sługi. Owszem, wiedział on i wątpił, ale rozum mówił w nim inaczéj, a serce inaczéj. Głos serca przezwyciężył głos rozumu; było to bardzo szlachetnie, ale... ale w skutek téj szlachetności, nim jesień nastała, panu Janowi zaczęły po obu stronach czoła włosy siwiéć, a Sumski wysechł jak szczapa, i od zbytniego cho-