Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzenia nogi sobie nadwerężył. Chodził bo stary nad wszelką miarę i potrzebę po całych dniach, od wschodu do zachodu słońca, pilnując robotnika, a częstokroć od zachodu do wschodu poszukując najemnika. Chodził téż i pan Jan po polach i lasach, po łąkach i uroczyskach wszelkich i, czego nigdy z nim nie bywało wprzódy, opalił się na słońcu do oliwkowéj barwy. Chodzili tedy pan i sługa, siwieli, chudli i opalali się, a z tego wszystkiego wynikł rezultat taki, że w jesieni stodoła w trzech częściach okazała się próżną, koniom stajennym nawet brakło siana, inwentarze zeszczuplały.. A w tém wszystkiém, to było najsmutniejszém, że pan Jan rozumiał wybornie w teoryi, jak wszystko urządzać trzeba, a nic nie urządzał; że Sumski, po całych nocach nie sypiając, obmyślał plany nowe, a czynił wszystko po staremu. Około jesieni pan i sługa wydali jednogłośny okrzyk:
— Niemców! na gwałt Niemców!
Pani Herminia tryumfowała, pan Jan w rękę ją ucałował, przepraszając, że odrazu rady jéj nie usłuchał; poczém napisanym został list do jednego z Domów Zleceń Warszawskich, z prośbą o sprowadzenie i przysłanie do Brochowa dwudziestu familii kolonistów, którzy-by umieli ziemię słowiańską orać, zasiewać, kłosy i trawę z niéj zbierać. Resztę jesieni i całą zimę trwało zajęcie około budowania domów, mających przyjąć i pomieścić w sobie spodziewanych