Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 070.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedział młodzieniec — ci Darzycowie nudzą mię nieopisanie.
Fi donc, Maryś! któż się tak wyraża o sąsiadach! — oburzyła się matka.
Laissez le tranquille, Hermence! — żartobliwym tonem podjąć pan Jan. — Zauważyłem, że Maryś jest w nieporozumieniu z piękną panią Heleną... dlatego zapewne nie jedzie do Kwiecina... il fait le difficile.
— Pani Helena jest mężatką i Maryś nie powinien miéć do niéj żadnéj pretensyi; — surowo wymówiła pani Herminia, wsiadając do powozu.
Que voulez-vous, — zaśmiał się pan Jan — il faut, que la jeunesse se passe.
Powóz odjechał; młody człowiek stał chwilę na ganku, ramieniem oparty o słup, podtrzymujący rzeźbione gzemsy.
Il faut, que la jeunesse se passe! — powtórzył po chwili i wzruszył ramionami. — Mój Boże! — dodał, odchodząc — jakże nędznie przechodzi ta młodość moja!
Przez całą godzinę potém można było widziéć młodego Maryana Brochwicza, przechadzającego się po jednéj z cienistych ogrodowych alei. Wzrok jego był wbity w ziemię, na białém czole rysowała się zmarszczka głębokiego niezadowolenia, graniczącego z dolegliwém cierpieniem. Chwilami rozjaśniał twarz i, odrywając wzrok od ziemi, zaczynał gwizdać wesołą