Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 071.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

piosenkę i giętką laseczką obijać liście klonów i lip. Ale nuta piosnki, którą gwizdał, nie znajdowała wiernego echa w wyrazie oczu jego, w których niepokój nie chciał ustąpić miejsca wesołości, a giest, z jakim, wywijając laseczką, kaleczył niewinne rośliny, dowodził raczéj gniewu i głuchéj niecierpliwości, niż pustéj swawoli, lub niedbałego zapomnienia.
Z domu, w głębi ogrodu stojącego, do uszu Maryana doleciały dźwięki gammy, wygrywanéj na fortepianie przez jednego z młodszych jego braci. Maryan przyśpieszył kroku i rzucił się w gęstwinę gajów, tworzących najustronniejszą część ogrodu. Tam usiadł na ławeczce brzozowéj, stojącéj w cieniu rozłożystéj akacyi, i niecierpliwym giestem odrzucił z czoła kilka zielonych gałęzi, które je przysłoniły. Przed chwilą zniecierpliwiła go fortepianowa gamma, teraz rozgniewał się na piękną roślinę, która uwieńczyć mu chciała głowę.
Snadź z muzyką i kwiatami nazbyt już był oswojonym, aby go zająć lub ucieszyć miały. Może czuł potrzebę innych zajęcia przedmiotów, pragnął innych uciech? Podparł młode czoło ręką białą, podłużną, delikatną, westchnął naprzód, potém szeroko ziewnął, z kieszeni surduta wyjął małego formatu książeczkę i zaczął ją czytać.
Niewiele przed dniem oznaczonym na wyjazd do Wilna, pan Jan z markotną trochę miną przechadzał się po pokoju.