Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 097.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z kupcami zboża, w zatargach ze złymi sąsiadami, w staraniach około uzupełnienia narzędzi, dla nowego gospodarstwa niezbędnych, młody współdziedzic małego folwarku borykał się z kolcami i ostami położenia i czasu.
Położenie było trudném, czas najcięższym ze wszystkich czasów. Plony zachodów i prac wszelkich, starczyły zaledwie na domowe i zadomowe potrzeby; — ostatnie były pilniejszemi od piérwszych, bo, w razie niezaspokojenia, groziły utratą tego ostatniego kęsa chleba, jaki pozostał nieszczęśliwéj rodzinie; to téż w chwilach, w których groziły, najbardziéj kęs ten uszczuplał się, tak, iż zaledwie wyżywić mógł siedm łaknących go osób. W księdze rachunkowéj Józefa, nie było miejsca, ani na jednę, by najmniejszą, cyfrę, która-by przedstawiała nie już zbytek, ale coś do dostatku podobnego; a jednak nad księgą tą Józef przesiadywał długie godziny, licząc, odliczając, klejąc, łatając, usiłując końce związać z końcami, tak, aby do zaklętego koła nie wpuścić dwóch straszliwych nieprzyjaciół: głodu i likwidacyi. Były to dwie klęski, epidemicznie panujące dokoła. Dzięki usilnéj pracy gospodarza domu i skrzętnéj oszczędności, zachowywanéj przez wszystkich członków rodziny, do Wólki plagi te nie zajrzały jeszcze. Dziś było od nich wolne, ale nad jutrem wisiał ciągle znak zapytania.
Anna dopomagała bratu z całéj swéj siły. Przed płomieniem kuchennym, pomiędzy pracującą czela-