Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 132.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i w obec serc naszych nic na swéj cenie nie stracą, jeśli ogołocimy je z ozdób, jakiemi przystroiło je minione bogactwo. Śmiało i ze spokojném sumieniem, z wiarą, że czynię, jak powinienem, i z ufnością, że zrozumiéć mnie potraficie, wzywam was, abyście dokonały téj ofiary. Nie sądźcie, że, odzierając święte dla was twarze ze złota i brylantów, popełnicie świętokradztwo, bo uczynicie to nie dla błahych celów, nie dla własnéj tylko korzyści, ale dla położenia fundamentu pod budowę nowego bytu całéj rodziny, dla wychowania młodszych braci, dla uratowania ich i siebie od fizycznych i moralnych upadków. Gdyby chodziło tylko o mnie, nie przyszło-bymi nawet na myśl żądać od was téj ofiary; spodziewam się téż, wierzę silnie, że nie posądzicie mnie o samolubną rachubę. Nie chcę i nie potrzebuję mówić długo o miłości méj dla was i o tém, jak szerokie miejsce zajmujecie w troskach mych i staraniach; ale przyłość dowiedzie, żem o was tylko myślał, rzucając się na drogę pracy tém cięższéj, że dla mnie nowéj, zarobków tém trudniejszych, im mniejsze zasoby wspierają me przedsięwzięcie. Jeśli podzielicie przekonanie moje i wyobrażenia, bez zbytecznego żalu i wyrzutów oddacie mi te klejnoty, które przestaną stroić oblicza naszych rodziców, aby dzieciom ich dostarczyć środki ku otrzymaniu pracy i nauki; zrozumiecie, że najlepszym sposobem uczczenia tych, którzy umarli, jest żyć uczciwie, godnie nosić ich imię, odbudowywać to, co