Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 134.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Po przeczytaniu tych słów Stefana, Katarzyna zakryła twarz dłońmi i długo siedziała nieruchomo.
— Kasiu — przemówiła po chwili młodsza siostra — powinnyśmy uczynić to, czego Stefan od nas żąda.
Katarzyna podniosła głowę. W spojrzeniu jéj więcéj było energii, niż żalu.
— Powinnyśmy — powtórzyła, i powstawszy, odeszła do sąsiedniéj izby. Anna pozostała sama i, z czołem opartém na dłoni, z ogniem w źrenicach, wpatrywała się w rozwarty list brata. W liście tym była jeszcze odezwa, wyłącznie zwrócona do niéj.
„Józef pisał do mnie dawniéj jeszcze, że dla podzielenia się ze mną obowiązkami i dla zmniejszenia ryzykowności mego przedsięwzięcia, radby jednę z was zatrzymał przy sobie w Wólce. Ty, Anno, osądź: czy jest to możebném, czy przyniosło-by to jakąkolwiek korzyść téj z was, która-by pozostała, jakąkolwiek ulgę tym, którzy odjadą?
„Rozstrzygnięcie pytania tego zostawiam tobie jednéj, bo o cieb.e tylko jednę iść tu może. Katarzyna musi opuścić Wólkę, musi, pod groźbą zupełnego utracenia zdrowia, tak ciała, jak ducha! Jedna tylko praca, zastosowana do smaku jéj i uzdolnień, wyrwać ją może z zaklętego koła wspomnień i żalów, w jakiém obracają się bezradnie myśli jéj i uczucia, wzmocnić ją na duchu i ciele. Znajdę, znalazłem już tu dla niéj kilka lekcyi muzyki i rysunku; zająwszy się niemi, uczuje się użyteczną sobie i innym;