Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tout passe, tout lasse! — niedbale wymówił zagadnięty — przyznam się, że od pewnego czasu nie widzę nic dla siebie przyjemnego ani na wsi, ani nigdzie...
— Jakto? i polować nawet nie mógł-byś z przyjemnością?
— Nie byłem nigdy lubownikiem myśliwstwa.
— Nie pojmuję, jak można nie lubić polowania! — jednogłośnie zawołali dwaj bracia Natalscy, jeden zaś z nich dodał:
— Nie mów-że tego przed naszym ojcem, bo mogło-by ci to interesa zepsuć...
— Jakie interesa? — z nagle obudzoną żywością zawołał Maryan Brochwicz.
Natalscy zaśmieli się głośno.
— O, — rzekł jeden z nich — już ja wiem jakie! ale nim tańczyć będziemy na twojém weselu, zaprowadź-że nas na miłość Bozką gdziekolwiek, gdzie-by przyjemnie można czas zabić. Znasz Wilno lepiéj od nas, bo my, Nemrody, jak nas ogólnie nazywają, dwa lata tu nie byliśmy.
— Może chcecie pójść do Darzyców?
— A co tam robią?
— W karty grają.
— Nudna sprawa te karty. Specyalność to Darzyców, tak jak nasza polowanie.
— Więc może do moich rodziców?
— A co tam dziś?