Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 145.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

twarzy jéj z wesołego stał się zamyślonym, z ponętnego pięknym; im zaś na gwałt trzeba było wesołości, tego podrzędnego powabu, który nigdy prawie nie chodzi w parze z prawdziwą pięknością, ale wdzięczy się uśmiechem, wabi obietnicą łatwego zwycięztwa, lub swobodnéj igraszki. Ale Maryś w melancholijnym był wieczora tego humorze i czuł się snadź inaczéj od swych towarzyszy usposobionym. Wtedy, gdy tamci zawołali: nieszpetna! on obojętnie wzruszył ramionami i miał odejść; dopiéro zaś w chwili, gdy młoda panna pochyliła na robotą twarz, z któréj wesołość ustąpiła przed zamyśleniem, Maryś popatrzył na nią z uwagą, i odchodząc, wymówił półgłosem:
— Niepospolita twarz kobieca! zdaje mi się, żem już widział ją kiedyś...
W téj saméj chwili, gdy to mówił, zwrócił się do towarzyszy.
— Dobranoc — rzekł. — Radzę wam iść do Ignalka Wirskiego; u niego zawsze wesoło, bo lubi jeść i śmiać się.
Podali sobie ręce i rozeszli się. Natalscy, rozmawiając ze sobą, udali się tuż obok otwierającą się boczną ulicą; Maryan, zamyślony i nie mający, jak się zdawało, wyraźnego celu przed sobą, postąpił na przód. Zaledwie uszedł kilkanaście kroków, wzrok jego upadł z nienacka na ścianę kamienicy, koło któréj przechodził, i spotkał się z wnętrzem otwartego