Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zmieniłeś się, Stefanie — po chwili milczenia rzekł Maryan — zmężniałeś jakoś...
— Chciałeś zapewne powiedziéć, że zgrubiałem — z uśmiechem odparł Stefan — być może... Rzadko bardzo mam przyjemność spotykać się w lustrze ze swą fizygnomią; nie wiem więc dobrze, jak wygląda ona teraz. Ty za to, Maryanie, nie zmieniłeś się wcale. Jesteś zawsze tym samym ładnym, wypieszczonym Marysiem, jakim znałem cię w Instytucie i późniéj...
Maryan zarumienił się lekko. Słowa dawnego towarzysza uczyniły mu widocznie trochę przykrości.
— Tak — podchwycił szybko — wszakże po rozstaniu się z sobą w Instytucie, spotkaliśmy się jeszcze dwa razy: raz tu, drugi raz, gdym był z ojcem moim u was w Siecinie. Przyjeżdżałeś wtedy do Siecina z Uniwersytetu na wakacye. Ile-to lat przeszło od owéj pory?
— Pięć, albo może i sześć.
— Dawnoż przybyłeś tutaj i zająłeś się tym sklepem?
— Od trzech lat — rzekł Stefan.
— Słyszałem o nieszczęściach, które spotkały waszę rodzinę — ciszéj nieco wymówił Maryan.
Stefan nie odpowiedział. Po szerokiém czole jego przesunęła się chmura, oczy utkwiły na chwilę w ziemi. Prędko jednak podniósł wzrok i, patrząc