Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 151.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cami, ze starych sukien czyniącymi nowe, i budowniczymi, z nadwerężonych cegieł wystawiającymi gmachy całe...
— Nudne i trudne rzemiosło — rzekł Maryś — materya drze się, cegły kruszą się w ręku...
— Nieumiejętnych — przerwał Stefan.
— I leniwych — dorzucił Maryś.
W téj chwili wszedł do sklepu młody i przystojny mężczyzna, w paltocie wytartym mocno, ale z cienkiego materyału sporządzonym, w nadwerężoném, ale lakierowaném obuwiu, z giętką laseczką w ręce. — Prosił-bym o setkę cygar — rzekł przybyły, stając przy kantorze.
— Czy pan płaci? — podnosząc się z siedzenia i z obojętném na gościa spójrzeniem, zapytał Stefan.
— Jakto, czy płacę? — wywijając laseczką, zawołał przybyły młody człowiek — alboż pan mnie nie znasz?
— I owszem, znam pana — z jednostajnym spokojem odparł kupiec — ośmielam się jednak powtórnie zapytać: czy pan płaci?
— To jest... no jakże... niepodobna przecież za najmniejszą bagatelę tak zaraz... ależ spodziewam się, że pan nie wątpisz o mojéj rzetelności!...
— Nie pozwalam sobie wyrażać żadnych wątpliwości, ale pytanie swoje raz jeszcze powtarzam...