Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 154.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Od pana Darzyca — wymówił tuż za kobietą wchodzący lokaj — proszę o dziesięć butelek wina Bordeaux.
Sieciński zdejmował z pułek, wydobywał z szaf i pudełek rozmaite przedmioty, kładł je na szalach, ważył, odbierał zapłatę i kreślił szybko rzędy cyfr w rachunkowéj księdze. Do kantoru tymczasem przystąpiła mała, trzynastoletnia może dziewczyna w spłowiałéj chustce na głowie, staréj, krótkiéj spódniczce i podartém obuwiu. Twarz jéj blada była i wychudła, wzrok nieśmiały. Nie mówiła nic, niczego nie żądała, tylko cierpiącemi oczyma spoglądając na kupca, — zdawała się oczekiwać jego spójrzenia. Sieciński podniósł głowę z nad księgi i zobaczył oczekującą.
— A! — rzekł — jakże się dziś ma twoja matka, Józiu?
— Trochę lepiéj — z cicha odpowiedziało dziecko — kazała mi podziękować panu za herbatę, a pannie Annie za...
— Siostra moja — przerwał Stefan — mówiła mi, że nie macie już cukru i kaszy. Zaczekaj trochę, dam ci zaraz, co potrzeba...
Szale poruszyły się znowu nad kantorem, a po chwili ubogie dziecko trzymało w ręku parę owiniętych w papier przedmiotów.
— A Wincusia widziałaś? — zapytał Stefan odchodzącéj już dziewczynki.