Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 160.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mam czynić? Żyję, żyjemy w czasach, w których żelazne okoliczności związały nam ręce, zaparły drogę do wszelkiego czynu.
Sieciński przecząco wstrząsnął głową.
— Nie podzielam twojego zdania, Marysiu — rzekł.
Widoczném było, że dwaj ci młodzi ludzie mieliby wiele do powiedzenia sobie wzajem, ale różne względy tamowały im mowę. Sieciński nie chciał może towarzyszowi lat swych chłopięcych narzucać zdań i pojęć, które kierowały własném jego życiem; Maryan za dumnym był, aby przy piérwszém spotkaniu wypowiedzieć dręczące go myśli i uczucia, albo może i nie sformułował ich wyraźnie przed sobą samym. W téj zresztą chwili wszedł do sklepu lokaj, bardzo wytwornie ubrany, i wręczył Stefanowi liścik, w welinowéj podłużnéj kopertce zamknięty.
— Od panny Natalskiéj — rzekł, stojąc przed kantorem.
Na dźwięk nazwiska tego, Maryan z lekkiém zdziwieniem spójrzał na zgrabny liścik, który Stefan, usunąwszy się nieco od towarzysza, czytał pod światłem lampy.
Na śnieżnéj, fiołkami pachnącéj ćwiartce, kształtném drobniuchném pismem, skreślone były następujące wyrazy: