Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 168.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, dopełnione i przystrojone nieco białemi firankami, przysłaniającemi dwa duże, na ulicę wychodzące, okna. Okna te zwrócone były ku północy i nigdy nie przepuszczały słońca, przez co mieszkanie wyglądało posępnie trochę i mroczno, a w załomach muru można było nawet dostrzedz małe plamy wilgoci. Pomimo to wszystko, powietrze, napełniające izby, nie było wcale stęchłe i ciężkie do oddychania, tak jak proste podłogi i nagie ściany nie przedstawiały zbyt przykrego widoku. Czujna jakaś ręka odświeżała snadź i czyściła pilnie to ubogie schronienie, aby mocą ładu i umiejętnéj staranności umniejszyć braki jego i niewygody.
Nazajutrz po spotkaniu się młodego Brochwicza z dawnym towarzyszem nauk szkolnych, Stefan Sieciński siedział u jednego z okien skromnéj bawialni. Oprócz niego znajdowało się jeszcze w izbie troje dzieci: dwóch chłopców, z których starszy wyglądał na lat siedmnaście, a młodszy na czternaście, i śliczna dziewięcioletnia dziewczynka, z wielkiemi błyszczącemi oczyma i czarnemi, jak heban, włosami. Chłopcy ubrani byli w szkolne mundury, a dziewczynka miała na sobie popielatą sukienkę, z mocnego lecz bardzo taniego materyału sporządzoną. Po pewnych znajdujących się w izbie przedmiotach, poznać można było, że służyła ona nietylko za bawialnią, ale i za pracownią kilku osobom. Na jednym ze stołów, obok zeszytów nut drukowanych, leżał papiér, do przepisy-