Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dostrzedz-by mogło, że przy swawolném wspomnieniu młodego brata o jadącéj wczoraj powozem „pięknéj uczennicy”, po czole jego, gładkiém zawsze i spokojném, przemknął ledwie dostrzegalny i błyskawicznie szybki rumieniec. Nikt z obecnych nie spostrzegł téj przelotnéj zmiany, która na mgnienie oka oświeciła twarz spokojnego zwykle człowieka ognistą łuną nagłego wzruszenia; nie spostrzegła jéj nawet najbliżéj brata stojąca Katarzyna, ale dojrzała ją Anna. Stała ona w progu bawialni i w téjże saméj chwili patrzała na Stefana. Na twarzy jéj odmalował się lekki niepokój, spuściła oczy, i w zamyśleniu, które ją ogarnęło, wybijała wciąż puszystą białą piankę. Nagle, przerwała swe zajęcie i zwróciła się twarzą ku drzwiom od sieni, przez które wchodził do mieszkania obcy mężczyzna.
Wchodzący był pięknym młodym człowiekiem, o smukłéj kibici i jasnych, kędzierzawych włosach, opadających na białe, jak u kobiety, czoło. Śmiało z razu otworzył drzwi i stanął w progu. Ujrzawszy przecież, że miejsce, do którego wchodził, było kuchnią, uchylił tylko wysokiego kapelusza i, cofając się z progu, pośpiesznie wymówił:
— Przepraszam, bardzo przepraszam... kędy tu wejść można do mieszkania państwa Siecińskich?
— Tędy, panie — zbliżając się, odpowiedziała Anna — innego wejścia do mieszkania naszego niéma...