Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 181.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Młody gość, mocno zmieszany, stał chwilę w progu. Zdawało się, że nie mógł od razu pogodzić się z myślą, że istnieje na świecie mieszkanie takie, do którego niéma innego wejścia, jak tylko przez kuchnią, i że młoda osoba, stojąca przed nim w białym perkalowym fartuchu, pośród rondli i garnków, z naczyniem kuchenném w ręku, była panną Siecińską... Wahanie to przecież, czy zdziwienie, trwało bardzo krótko. Wprawnym był w światowe obyczaje i szybko zrozumiał, jak mu postąpić wypada. Zdjął całkiem kapelusz i, składając przed młodą panną ukłon, pełny uszanowania, wymówił:
— Jestem Maryan Brochwicz. Upoważniony pozwoleniem brata pani, przyszedłem odnowić dawną znajomość z rodziną, w któréj domu mnie i ojcu mememu tak mile upłynęło niegdyś dni kilka.
W téj chwili wszedł śpiesznie Stefan i, po przywitaniu, pociągnął Maryana do przyległego pokoju.
— Ty, Anusiu — rzekł, zwracając się do siostry — ukończ czémprędzéj swoje gospodarowanie i przyjdź powitać naszego miłego gościa.
Anna ze szczerém zadowoleniem na twarzy i bynajmniéj niezmieszana gospodarskiemi zajęciami, śród których zeszedł ją wytworny młody człowiek, wymówiła do niego kilka słów uprzejmych. Dwaj młodzi ludzie weszli do pokoju, którego drzwi Stefan zamknął za sobą.
W bawialni znajdowali się tylko dwaj gimnazyaści.