Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
IV. Ex-lwica.

Godzina była dobrze popołudniowa, gdy państwo Brochwiczowie zasiedli do śniadania. Wstawać tak późno nie było codziennym ich obyczajem, ale dnia wczorajszego bawili się do świtu na wieczorze u Natalskich, spali więc potém wyjątkowo długo.
W obszernéj i ozdobnéj sali jadalnéj, o czterech oknach, na plac katedralny wychodzących, przy okrągłym wielkim stole siedziała obok męża p. Herminia, w rannym szlafroczku z materyi, w tureckie desenie tkanéj, i z białym czepeczkiem na pięknych jeszcze włosach. W pobliżu rodziców siedzieli obok siebie Maryan i Żancia, a niedaleko okien, przy bocznym stoliku, pili herbatę dwaj młodsi synowie Brochwicza, mając pomiędzy sobą małego i suchego staruszka, który, jak się zdawało, pełnił przy nich rolę wiecznie stróżującego Cerbera. Przed samowarem i tacą, napełnioną przyborami do herbaty, stała panna służąca, osoba lat średnich i więcéj niż średniéj tuszy, krągła, fertyczna, rumiana, w sztywnie wykrochmalonéj jasnéj sukni i czépku z kolorowemi wstążkami na głowie. Pomiędzy rodzicami i najstarszym synem rozmowa toczyła się ożywiona i wesoła, ale tylko pomiędzy trzema temi osobami, gdyż Żancia milczała, maleńką swą chudą rączką do ust bledziutkich podnosząc filiżankę, panna służąca milczała także, a młodzi pa-