Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 198.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

miéć dobry humor... alem się okropnie w ostatnich czasach nudziła i poczułam sama, że zaczynam szkapiéć... tutaj, w kochaném Wilenku podreparuję się trochę.
— Jeżeli myślisz o wesołości, to i tu nieznajdziesz jéj wiele, kuzynko — odezwał się pan Jan. — Czasy ciężkie i... smutne.
— Smutne, a smutne! — westchnęła pani Róża. Popatrzyła na pana Jana i pokiwała głową.
— Postarzałeś, Jasiulku, zeszkapiałeś... wszystko snadź bardzo do serca przyjmujesz... to źle... to źle, kochanciu! najważniejsza rzecz: zdrowie i dobry humor. A pamiętasz, jakeśmy to w Brochowie mazura wycinali, jeszcze za życia pani Józefowéj, twojéj matki... dzielny był z ciebie chłopiec!.. oko duże, wypukłe, włosy jak las, melancholiczny tylko czasem bywałeś, ale za to jakeś się rozweselił, to lubo było patrzéć na ciebie...
Pan Jan śmiał się.
— Nie wiedziałem, kuzynko, żem ci się tak podobał... czemu-żeś mi wtedy o tém nie powiedziała?
Pani Róża spójrzała mu w twarz przenikliwie.
— Kłamciuszki, dobrodzieju, kłamciuszki prawisz! — zawołała. — Po co nieprawdę mówić? stare to czasy i kuzynulka Hermińcia nie rozgniewa się, jeśli je sobie teraz przypomniemy, bo przecież z nią ożeniłeś się, a mnie tylko bałamuciłeś! No! może téż było-by inaczéj, bo gustowaliśmy w sobie nie na żar-