Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ty, ale cóż? kiedy mi jeszcze wtedy Paweł Cieciórko na karku siedział!
Maryan śmiał się, pan Jan z uśmiechem spoglądał na oryginalną swą kuzynkę, Żancia wpatrywała się w nią także szeroko otwartemi oczyma, czoło pani Herminii sfałdowało się z lekka, a oczy nieustannie prawie przechodziły z twarzy pani Róży na twarz córki.
— Cóż się dzieje teraz z twoim Pawłem Cieciórką? — zapytał pan Jan — może umarł?
— A! gdzie tam umarł, króleczku! gdzie tam umarł! Żyje zdrowiuteńki w swoich Dymiańczycach i bije muchy po ścianach! Tacy ludzie nie umierają nigdy! ani ich co poruszy, ani zabawi, ani zgryzie, bo jużci nie można uważać za zabawę zabijania much na ścianach, ani za zgryzotę, jeśli która z nich z pod skórzanéj łapki ucieknie! Tacy ludzie, króleczku, żyją tak, jak żółwie chodzą, to téż nim do śmierci dolezą, ona znudzi się i zapomni o nich.
— Sprawiedliwa uwaga! — wtrącił wesoło Maryan. — Jak widzę, ciociu Róziu, jesteś potrosze filozofką. Ale powiédz mi z łaski swojéj, jaką to szczególną nienawiścią pałał twój Paweł Cieciórko względem rodu muszego, że go tak niemiłosiernie, jak opowiadasz, tępił i mordował...
— A kto go tam wié, kochanciu, jaką on nienawiścią pałał; to tylko ci powiadam, że calutki boży dzień nic więcéj nie robił, tylko muchy zabijał. Ubie-